poniedziałek, 16 lutego 2015

Nocne wędkowanie



Nie jestem amatorem zimowego wędkowania. Nie jestem amatorem zimy w ogóle. Poza kilkoma tygodniami okresu świąteczno – noworocznego, pozostały ten czas najchętniej bym przespała zaszyta w jakiejś przytulnej gawrze. Być może  jednak, którejś pięknej zimy podejmę wyzwanie i zdecyduje się na przesiadywanie z wędką na lodzie. W końcu cały czas się uczę, odkrywając przyjemność w kolejnych metodach wędkowania, więc kto wie...
Jedną z takich przyjemności był jesienny nocny wypad nad rzekę Warta. Miejsce nad które się wybrałam było dość trudno dostępne, ale za to atmosfera nad zupełnie dzikim brzegiem - po prostu nie do opisania!
Zdążyłam dotrzeć i rozłożyć sprzęt na wybranej główce tuż przed godziną 22. Zabrałam ze sobą 2 wędki uzbrojone na grunt: Shimano Vengeance 300h shad (ciężki spinning, który doskonale spisał się w roli lekkiej gruntówki) oraz Team Dragon Silver Edition Jig (lekki morski jig, który sprawdza się jako bardzo mocny spinning, nawet sumowy). Kołowrotek gruntowy: Cormoran Antera-BR wielkości 6000 w solidnej aluminiowej obudowie. Do tego plecionka Cormoran Corastrong o wytrzymałości ponad 20 kg. Przypon fluorocarbonowy o wytrzymałości 30 lb i hak węgorzowy roz. 2/0. Jako przynętę miałam przygotowane rosówki, oraz wołową wątrobę. Jest ona bardziej wytrzymała od kurzej wątróbki i przez co odporna na skubanie małych ryb.
Noc obfitowała w sporo brań, co pomimo braku wymiarowych ryb było dużą radością. Nie ma bowiem nic gorszego i zniechęcającego niż „martwa woda”. Podejście bombki do góry wielokrotnie odbywało się za sprawą małych, acz bardzo wygłodniałych sumików. Takie branie jest bardzo łatwe do rozpoznania: jest gwałtowne, dynamiczne i bardzo zdecydowane, nawet w przypadku „maluchów”. Zupełnie inne niż spowodowane przez leszcze, które czają się, szarpią żyłką powodując podjazd, opad i drgania bombki, co niestety utrudnia oszacowania właściwego momentu na zacięcie. Poza rzeczonymi sumami z przedziału maluchy - młodzież, oraz kilkoma leszczami, udało mi się pochwycić pierwszego w życiu klenia, który również okazał się amatorem wątróbki.