Zainspirowana programem Jeremy'ego Wade (Rzeczne potwory) w którym
bohater wabił węgorze rybimi żołądkami, postanowiłam sprawdzić
skuteczność dostępnych na rynku podrobów.
Powszechna wątróbka jest zapewne dobrze Wam znaną i wykorzystywaną
przynętą. Cieszy się wysokim zainteresowaniem nocnych
łowców. Jej intensywny zapach, wyczuwalny nawet z dużej
odległości przez sumy czy węgorze jest zdecydowanie jej największym
atutem. Niestety konsystencja produktu nie pozwala na jego trwałe
utrzymanie na haczyku. Nawet małe „skubacze” są w stanie
rozbroić naszą wędkę z przynęty, delikatnie odrywając kawałek
po kawałku. Jedną z metod utrzymania przynęty jest obwiązanie jej
kawałkiem włóczki, choć i to nie uchroni naszej wątróbki. Rada:
poszukaj w sklepach wołowej wątroby, która jest równie skuteczna a
zdecydowanie bardziej trwała od kurzej.
Miłym zaskoczeniem okazały się kurze serca. Choć ich zapach nie
jest już tak intensywny, są zdecydowanie bardziej trwałe i świetnie
utrzymują się na haczyku. Znacznie prościej jest także
założyć serce na haku: wystarczy przeciąć je na 4 pionowe części i
nabijać tak powstałe paski.
Rada: aby uzyskać bardziej intensywny zapach serc, można je zabrać
nad wodę spakowane w jeden pojemnik z wątróbką.
Z zarzuconych przez nas wędek nad Wartą w nocy z soboty na
niedzielę, tylko ta z sercem była regularnie
podrywana do holu. Wątróbka, a nawet wybitnie tłusta i żywotna
rosówka okazały się daniem drugiej kategorii z minimalną ilością
brań. Serce kurczaka było niekwestionowanym liderem. I to właśnie
do niego zabiły mocniej serca ryb.
A jakie są Wasze doświadczenia z łowieniem na podroby? Jeśli znacie
ciekawe sposoby lub skuteczne przynęty napiszcie o tym, podzielcie
się doświadczeniami:)