czwartek, 19 marca 2015

Czy wszystkie rybki śpią w jeziorze...?



… a właściwie to w rzece? Zachęcona wysokimi jak na tę porę roku (wciąż mamy zimę) temperaturami oscylującymi w okolicy 10 stopni, postanowiłam sprawdzić marcową aktywność mieszkańców Warty. 
Na pierwszy w tym roku spinning wybrałam wędkę Mikado Inazuma Flash Perch 260.  Jest to typowa okoniówka: lekka, z delikatną wklejaną szczytówką oraz bardzo wyczuwalnym prowadzeniem na blanku (uchwyt z odkrytym blankiem). Zestawu dopełniał kołowrotek firm Spro Red Arc oraz dopiero co nawinięta żyłka firmy Trabucco. Chcąc zmniejszyć ryzyko zerwania zużytej już żyłki czy plecionki, przed każdym sezonem wymieniem linkę na kołowrotku na nową.

Spinning uzbroiłam w przynętę metodą na boczny trok. Standardowo do stworzenia takiego zestawu służą: krętlik trójramienny, ołowiany ciężarek, najlepiej w podłużnym kształcie, specjalny haczyk i oczywiście przynęta, której wybór ogranicza wyłącznie wyobraźnia wędkarza. Mój wybór to twistery w kolorze moto oil, seledyn i fioletowy z brokatem.

Przygotowanie zestawu jest dość proste: do głównej linki przywiązujemy krętlik, a do jego pozostałych ramion przymocowujemy przypon z haczykiem oraz trok z ciężarkiem.
Dzięki takiemu uzbrojeniu uda nam się szybko sprowadzić na dno nawet małe przynęty. Istnieje też mniejsze ryzyko ich utraty, pod warunkiem że trok z ciężarkiem będzie z cieńszej linki/żyłki niż reszta zestawu. Podczas zaczepu ołowiu zrywamy tylko trok oszczędzając przynętę.
Można również złożyć zestaw bez użycia krętlika. Na końcu żyłki należy zawiązać dużą pętlę, którą rozcinamy w ten sposób, aby powstały dwa różnej długości fragmenty. Do krótszego montujemy ciężarek, do dłuższego przynętę. Ja w taki właśnie sposób przygotowałam mój boczny trok. Chcąc złowić okonia wskazane jest użycie żyłki (przynajmniej na odcinku z przynętą), której elastyczność nie uszkodzi kruchego pyska ryby podczas zacięcia.
Przynętę prowadzę za pomocą krótkich zwinięć kołowrotka (1-2 obroty) w niewielkich odstępach czasu. O właściwym momencie powtórzenia nawinięcia informuje mnie czuła szczytówka, która po opadnięciu ołowiu prostuje się. To sygnał do natychmiastowego zwijania. Nie można pozwolić na luzy na żyłce,  musi ona pozostać cały czas napięta.
Pomimo względnie wysokiej temperatury, wiał silny i chłodny wiatr, który znacząco obniżył jej odczuwalny poziom. Niedostatków pogody nie zrekompensował również poziom brań – zaledwie dwa „puknięcia”. Jednak z trwającego impasu wyrwało mnie jeszcze jedno wyraźne uderzenie ryby. Natychmiastowe zacięcie i początkowo udany hol od razu poprawiły mi humor. Drgania wyczuwalne na wędce, tak charakterystyczne dla garbusów nie ustawały, a każdy ruch kołowrotka przybliżał mnie do wyciągnięcia zdobyczy. Kiedy dzieliły mnie już zaledwie centymetry, aby ujrzeć rybę, ta niestety puściła. Pomimo jeszcze wielokrotnych powtórzeń nie udało się już nawiązać kontaktu z rybą. Psująca się pogoda zmusiła mnie do opuszczenia łowiska bez odnotowania sukcesu. Jednak  chwilowe niepowodzenie tłumaczę niską aktywnością ryb które, kto wie, może jeszcze śpią?:)

1 komentarz:

  1. to tylko chwilowe niepowodzenie, sezon dopiero się zaczyna. "Połamania" kija!

    OdpowiedzUsuń